czwartek, 28 lutego 2013

East River Park Amphiteather NYC in October '81

''12 My Mine - Hypnotic Tango (1983)

Hypnotic tango tango tango 
Stuck in my seat can't move no way
The other guys knows the game to play
I'm watchin' her I'm watchin' me I'm gettin' brave
Oh take him apart say listen to me

Look on the floor and all is spinning round
Someone told me this was just a dance
And take a chance I ain't met before
Do you think I really have a chance

Hypnotic tango tango tango

Rough Diamond he smiles she looks at him
Ain't gonna be no story in love
Take me to the dancefloor by the hand
Give me this night in a foreign land

Look on the floor and all is spinning round
Someone told me this was just a dance
And take a chance I ain't met before
Do you think I really have a chance

Hypnotic hypnotic hypnotic hypnotic ...
I'm starin' and dreamin' 
Hypnotic tango for you and for me

Look on the floor and all is spinning round
Someone told me this was just a dance
And take a chance I ain't met before
Do you think I really have a chance ...


Stefano Micheli / Carlo Malatesta / Danilo Rosati

My Mine to włoskie trio z Bolonii. Zespół powstał w 1983 roku, a Hipnotic Tango to ich pierwszy singiel. Inspirowani sceną synth-pop, lat 80., zespołami tj. Human League, i tworzącą się sceną italo disco, przez kolejne lata nagrali dwa pełne albumy "Stone" i "Can Delight". Lecz najbardziej rozpoznawalnym utworem do dziś pozostało hipnotyzujące tango, skomponowane na bazie dźwięków najlepszych syntezatorów marki Roland. 

wtorek, 26 lutego 2013

Music Against Violence...

02.03.2013 Szczecinek w kinie "Wolność"


poniedziałek, 25 lutego 2013

Kavinsky - Outrun

Już od dobrych kilku lat, francuski Dj i producent jest postacią szerzej rozpoznawalną. Dzięki ''12 Nightcall, zawdzięcza swoją popularność nie tylko na starym kontynencie, ale i za oceanem. Mam wielką przyjemność przedstawić pierwszy LP tego artysty, który dziś ma swoją premierę...

Trzynaście kompozycji to zbiór, najlepszych numerów Kavinsky'ego, które zgromadził na przestrzeni ostatnich lat. Po odsłuchaniu całego zestawu, mogę śmiało powiedzieć, że obok perełki, ze ścieżki dźwiękowej filmu Drive, znalazło się w nim wiele ciekawych i nowych rozwiązań w stylu tajemniczego kierowcy w bejsbolówce i ciemnych okularach, jeżdżącego czerwoną Testarossą... Po prostu trzeba je sprawdzić... W projekt Outrun, zaangażowali się m.in. Havoc z duetu Mobb Deep, oraz SebastiAn, francuski producent i Dj ze stajni Ed Banger Records.

sobota, 23 lutego 2013

Rubble Kings (2010) reż. Shan Nicholson


















Rubble Kings to odsłona projektu ukazującego Nowy Jork lat 70. i 80. XX wieku. Po poprzednim przedsięwzięciu "Downtown Calling", Shan Nicholson zaangażował się w realizację kolejnego dokumentu w klimacie... Z pewnością, nie można przejść obok tego obrazu obojętnie... Cóż dodać więcej... Efekty zobaczcie sami...


Dzięki informacji z pierwszej ręki, obie pozycję pozostają niedostępne na rynku dla przeciętnego kinomana. Z niecierpliwością czekamy na rozwój wydarzeń... Wierząc w słowa dystrybutorów, premiera nastąpi "już nie długo" ... Peace!

W związku z przedłużającym się czasem premiery Rubble Kings i problemami finansowymi, teraz od nas wszystkich zależy czy ten wspaniały film ujrzy światło dzienne. Pod poniższym linkiem reżyser Shan Nicholson, opowie wam co się stało i dlaczego film od prawie czterech lat pozostaje poza dystrybucją...



@ Shan Nicholson Statement

OldSchoolers Crew dołożyło swój 'grosik', niech ten obraz stanie się naszym wspólnym wkładem w prawdziwą historię Kultury Hip Hop.

piątek, 22 lutego 2013

Historia hip hopu z małego miasta Góra. Część Druga- Bboying, Dj'ing, Rap

Prezentujemy artykuł "Historia hip hopu z małego miasta Góra", autorstwa Eryka Koziołkowskiego (Bundzol), który pierwotnie ukazał się na łamach "Kwartalnika Górowskiego".


W początkach lat 90-tych na ulicach Góry można było zauważyć różne subkultury młodzieżowe. Najpopularniejszymi w owym czasie były grupy: metalowców, punków, skinów i tzw. „depeszowców”. Na skutek przynależności do różnych środowisk wśród młodych ludzi, dochodziło do bójek między np. punkami a skinami. Zdarzało się, że po lekcjach organizowano bijatyki typu: „szkoła na szkołę” lub między Górą a okolicznymi wioskami albo Lesznem.

O dostępie do Internetu można było tylko śnić. W górowskim sklepie muzycznym można było kupić jedynie albumy z popularną wówczas muzyką disco polo i metalem. W tym czasie kultura hiphopowa nie była jeszcze rozwinięta w kraju, a w Górze raczej nikt o niej nic nie wiedział. Telewizja stała się oknem na świat. Anteny satelitarne umieszczone na dachach bloków ściągały kilka programów telewizyjnych, w tym zagraniczny kanał muzyczny „MTV”. Właśnie w nim można było obejrzeć kultowy program „YO MTV RAP’s!”, w którym prezentowano muzykę rap i wywiady z artystami hiphopowymi. Na ten program natrafił przypadkiem około 1993 roku niejaki „ Bober” (ur. 1977), mieszkający kiedyś na osiedlu Kazimierza Wielkiego. Usłyszał wtedy nieznaną mu do tej pory muzykę w której od razu zakochał się. Regularnie zaczął oglądać „Yo! MTV RAPs!”, aż w końcu zaczął ubierać się tak jak raperzy pokazujący się w teledyskach; czyli w szerokie spodnie, sportowe buty, w bejsbolową czapkę z daszkiem i flanelową koszulę. Jego sposób bycia, ubioru, chodzenia był inny i stał w opozycji do innych subkultur występujących w Górze. Swoimi zainteresowaniami zaraził kolegę z osiedla „Kicaja”, który tak samo jak on od razu zafascynował się hip-hopem. Obydwaj stali się pierwszymi hip-hopowcami w Górze. „Kicaj” jest teraz nauczycielem w Szkole Podstawowej, a „Bober” od kilku dobrych lat mieszka w Anglii. Początki przygody z hip-hopem „Bober” wspominał tak:
„Na początku był metal i hardcore. Rap był kolejnym gatunkiem muzycznym, który poznaliśmy, ale nie czuliśmy potrzeby tworzyć czegokolwiek, bo zbyt mało był rozwinięty. W TV oglądało się Yo! MTV Raps! i z tego czerpało się wiedzę na temat hip-hopu. Pierwsze nagrania z rapem kupowałem w muzycznym sklepie w Głogowie, lub w większych miastach takich jak: Wrocław czy Zielona Góra, bo w naszym mieście była straszna posucha. Pamiętam kasety: Nas Illmatic czy też Mc Solar Prose Combat!, które były hitem lata. Lubiłem słuchać: House of Pain, Wu Tang Clan, a z polskich to pamiętam: Wzgórze Ya pa 3, Liroya potem Molestę itd. To były dobre czasy i cieszę się że mimo iż nic w sumie nie zrobiliśmy by rozwinąć tę kulturę to rozwinęli ją inni, którzy byli i są bardziej zafascynowani hip-hopem.”
Już od samego początku górowski hip-hop powiązany był z kulturą skateowską. Po szkolnych zajęciach, część hip-hopowców spędzała wolny czas wykonując „tricki” na deskorolce, a wieczorami sprayami malując obrazy związane ze skateboardingiem. Warto wspomnieć, że w połowie lat 90-tych „Bober” był także pierwszą osobą w Górze, która jeździła „hardcorowo” na deskorolce. Potem dołączyli do niego „Ka”, „Grisza” i inni znajomi. Kilka lat potem pojawili się skaterzy jeżdżący na rolkach. Byli nimi: „Ka”, „Szafa”, „Ś.L.U.” i inni.

W początkowym okresie muzyka rap posiadała wąskie grono odbiorców. Osoby utożsamiające się z nową kulturą, za swój nietypowy wygląd byli niejednokrotnie narażeni na przykre sytuacje; na brak tolerancji, drwiny i dyskryminację ze strony innych osób. Agresywnie reagowali na nich skini, w szkołach niektórzy nauczyciele ponoć stawiali „uwagi” do zeszytu. „Sysiol” wspominał tak:
„Mnie się czepiali nawet za długie włosy. W podstawówce nauczyciele kazali mi je ściąć. Mój ojciec był tym zbulwersowany przyszedł do szkoły i narobił dymu Powiedział, że to już nie komuna i niech spadają na drzewo. Ubieraliśmy się w szerokie spodnie, a nawet w stylu czasem jak Kris Kros (z tylnymi kieszeniami spodni na przodzie), albo też w stylu raperów z Wu-Tang Clanu, czyli z podwiniętą jedną nogawką na nodze. Cała Góra śmiała się z nas, a potem wszyscy chodzili w szerokich spodniach. Pamiętam, że z Cyndrem później sami ganialiśmy młodych podszywających się za hip-hopowców, za szerokie spodnie, bo najczęściej byli oni pozerami, którzy zachłysnęli się na krótką metę modą. W tamtym czasie, gdy my zaczynaliśmy trzeba było być prawdziwym. Jeden znajomy dostał od nas liścia, bo rymował o tym czego nie robił. My naśladowaliśmy uliczny styl, z boomboksami chodziliśmy po ulicach. Kto chodził ubrany w szerokie, spuszczone spodnie, to musiał liczyć się z tym, że nie będzie miał wstępu na dyskotekę. Z Leszna byli bramkarze, dresiarze, którzy nie chcieli nas wpuszczać, więc demolowaliśmy im imprezę.”
W 1995 roku nastąpił przełom w historii polskiego hip-hopu, za sprawą płyty: „Albóóm” kieleckiego rapera „Liroya” – Piotra Marca. W ciągu kilka miesięcy krążek sprzedał się w prawie półmilionowym nakładzie. Ogromny komercyjny sukces Scyzoryka był początkiem komercjalizacji muzyki rap. Muzyka „Liroya”, Wzgórze Ya Pa 3 i innych zespołów stała się inspiracją dla wielu osób. W tym czasie w Górze pojawiły się pierwsze próby tworzenia rapowych utworów. Realizowane były one w dość prymitywnych warunkach. Do nagrania rapowych numerów wystarczył zwykły dwukasetowy magnetofon. Pierwsze nagrania, o których wiadomo, zarejestrowane zostały około 1995 roku, w jednych z mieszkań na osiedlu Kazimierza Wielkiego. Na sesji nagraniowej spotkali się koledzy z podwórkowej ławki: „Lisek”, „Dziki” i „Mrówa”. Ten ostatni tak zapamiętał tamten czas:
„Wszystko zaczęło się, gdy poszedłem do szkoły średniej. Pewnego dnia postanowiliśmy, że spróbujemy własnych sił w rapie, u Liska w domu wykorzystaliśmy mój magnetofon do nagrywania naszych utworów. W jedną kieszeń włożyliśmy taśmę z podkładem a w drugą czystą. Obie kasety trzeba było dobrze zsynchronizować, by mogły równo wystartować. Rapowaliśmy do wbudowanego mikrofonu do głośnika, bo nawet na zwykły mikrofon nie było nas stać. Pierwsza nasza piosenka to diss na mojego byłego nauczyciela od matematyki prof. Franciszka P. W utworze wykorzystaliśmy intro (dźwięk karabinów maszynowych) pochodzący od zespołu Insane Clown Post. Lisek dla ciekawości użył krajalnicy i kroił puszkę, to był nasz mikser. Dziki podczas nagrywania utworu, ustami robił skrecze. Tego samego dnia lub na drugi nagraliśmy kolejny utwór o przemocy w rodzinie i całkowitej niemocy poszkodowanych dzieci. Wtedy, jak i teraz nas to bardzo wkurzało. Kolejne moje i Liska utwory powstały u Piotrka S., dla typowej zabawy. Ja rapowałem, a Lisek dogrywał riffy na gitarze. Później nasz zapał na nagrywanie wygasł, chociaż na lekcjach zamiast uważać, pisałem teksty w zeszycie. Nie miał mnie kto tak naprawdę wspomóc, rapować ze mną. Szkoda. Pozostała tylko moja miłość do piłki nożnej”.
Chłopaki z „Kazimierza” nazwali swój skład „MCR” (Microphone Rapper’s lub MC Rym – są rozbieżności co do nazwy), stając się prawdopodobnie pierwszą formacją rapową z Góry. Zespół w latach 90-tych nagrał około 5 utworów. Niektórzy członkowie w niewielkim stopniu zaangażowani byli w malowanie graffiti, działając pod szyldem „Original Ham”. „MCR” po latach przestali być aktywni. Z tego powodu jeden z członków składu powołał swoich młodszych kontynuatorów jako – „MCR Junior”, którzy podobnie jak „seniorzy” koncentrowali się w niedużym stopniu na tworzeniu muzyki rap i na malowaniu graffiti.

MCR Skład i koledzy. Zdjęcie ze zbiorów „Dzikiego”

Najprawdopodobniej pierwszym górowskim „beatmakerem” był Piotrek S. W jednym z domków jednorodzinnych położonych przy ulicy Dunikowskiego znajdowało się jego studio, w którym spotykali się jedni z pierwszych górowskich raperów. W studiu znajdował się keyboard z wejściem na dyskietki, komputer, adapter „technicsa”, perkusje, gitary elektryczne i inny sprzęt. Na tamten czas wiele innych osób, mogło tylko pozazdrościć takiego wyposażenia. Około 1997 zrodził się tam skład „N.T.P” (Nietope), w którego skład wchodzili dwaj „Sawicy”, „Cyna”, „Grisza” i „Rodrigez”. W późniejszym czasie do składu doszedł „Ose”, a u boku „N.T.P.” nagrywał też „Sysiol”. W studio na ul. Dunikowskiego nagrał swoje dwa rapowe tracki. Przez okres około roku chłopaki z „N.T.P.” nagrali najprawdopodobniej 8 utworów. Potem skład przestał istnieć.

W 1997 roku, swój pierwszy rapowy track nagrał „Fart” z „Szafą”, przy użyciu dwóch magnetofonów. Utwór zatytułowany był Rymowanie dla rymowania. Następnie „Fart”, nagrał 4 swoje solowe tracki. Rok później stworzył projekt „Gratka Skład”, w którym rapował też jego kolega „ARS”. W 1998 roku ich wokale można było usłyszeć na kasecie demo, zatytułowanej „Fuzja – Nagrywka 1”. Górowskie demo zrealizowano w mieszkaniu rodziców „Osego”. Był on odpowiedzialny za wyprodukowanie beatów w legendarnym programie „Music Maker”. Na płycie także rapował „Star” znany także jako „Sop”, „Ka”, „Ose” i „Bob” (brat „Bobera”). Był to pierwszy górowski rapowy album (nieukończony), wydany wraz z okładką. Ciekawostką jest fakt, że wszystkie wokale nagrano do słuchawek, z powodu braku funduszy na mikrofon.

Pierwsza okładka górowskiego dema „Fuzja”, rok 1998

W 1999 roku „Ose” wraz z „Ka” wspólnie nagrali album o nazwie „Dewua”. Po tym, na zaproszenie DJ Sknera pojechali oni do Tucholi k. Borów Tucholskich. Tam po raz pierwszy górowanie zaprezentowali się przed publicznością, grając muzykę ze świeżo nagranej płyty. „Ose” w tym czasie bardzo intensywnie produkował beaty i na przełomie 1999/2000 roku powstał album „Za zamkniętą żaluzją”. Na demie rapował „Ose”, który przybrał pseudonim „Nikt Ważny” oraz „Fart”. Demo w postaci krążka CD, zostało wypuszczone w ilości kilku sztuk. „Fart” tak wspominał tamten czas:
„Wydaje mi się, że było to pierwsze demo nagrywane z obróbką wokali. Wypalone na cd-r’ze. To był szok! Płyta została nagrana dosłownie kilka dni przed terminem stawienia się OSE’go do wojska. Początki jego rap produkcji – mistrzostwo. Dla mnie to była rewolucja. Dziś "Za zamkniętą żaluzją" to pozycja w pewnych kręgach kultowa.”
Po wydaniu płyty „Nikt Ważny” „Ose” i „Fart” zagrali koncert w leszczyńskim klubie „Fuks”. Jeden z uczestników tak zapamiętał tamten dzień:
„Do Leszna wybrało się wiele osób z Góry, bo było to szczególne wydarzenie. Ekipa z naszego miasta grała koncert i w dodatku był to pierwszy koncert hiphopowy w naszej okolicy, w którym mogliśmy uczestniczyć. Jak tylko nasi zaczęli grać, sala od razu wypełniła się znajomymi twarzami, które od razu zaczęły się bawić. Ludzie z Leszna byli w szoku, że tak dobrze się bawimy przy naszej ekipie w ich mieście. Sami zaś stali pod ścianami. Kulminacja nastąpiła w momencie, w którym to bawiąc się skakałem do muzyki po stole, aż mi nie kazali zejść. To był pełny czad. Roznieśliśmy ten klub w drobny mak i to widocznie nie spodobało się ludziom z Leszna i tak zaczęła się regularna bitwa na pięści więc szybko opuściliśmy klub i miasto.”
Z każdym rokiem wzrost popularności muzyki rap w kraju sprawił, że za mikrofon chwytało coraz więcej młodych ludzi. Wg niektórych danych w 1999 roku w całej Polsce było około tysiąca rapowych kapel. 20 nagrywało dla wielkich koncernów, a 100 dla firm niezależnych. Płyty z polskim rapem, sprzedawały się jak przysłowiowe świeże bułeczki. Przykładem może tu być fenomenalny album Warszafskiego Deszczu – „Nastukafszy”, który bez promocji sprzedał się w ponad pięćdziesięciotysięcznym nakładzie. Na koncerty w dużych miastach przychodziły tysiące ludzi. Na dużą skalę powstawały „Skate Shopy”, zaopatrywujące hip-hopowców w ubrania i płyty .W wielu miastach Polski, a także w Górze można było zauważyć liczne grupy hip-hopowców. W Górze, w szerokich spodniach zaczęły chodzić nawet niektóre młode dziewczyny. Górowska scena hiphopowa zaczynała coraz bardziej rozkwitać. W 2000 roku powstał skład Afrologika („Starszy Sop”, „Sop” i „Fart”). Owocem ich pracy było kilka utworów, które nigdy nie ukazały się „oficjalnie” w górowskim podziemiu. Zaraz po tym, „Starszy Sop” i „Fart” przystąpili do pracy nad wspólnym albumem. W październiku 2000 roku, w wyniku wielogodzinnych sesji powstał album składu Nietakt pt. „Plan Lekcji”. Na krążku znalazło się 15 tracków. Gościnnie na płycie pojawili się koledzy: „Bob”, „Ka”, „Sop” oraz „Bax” – raper z Leszna. Płyta bardzo ciepło została przyjęta i obdarzona zainteresowaniem słuchaczy nawet poza Górą. Po wydaniu „Planu Lekcji” Nietakt zagrał swój pierwszy koncert w Rawickim Domu Kultury. Z winy organizatorów impreza okazała się wielkim niewypałem. Niemniej jednak w tym dniu „Fart” nawiązał znajomość z Leszkiem i w wyniku tego powstał ich pierwszy utwór Piękne Dni, który pojawił się na płycie solowej Leszka „Konsternacja”.

Na początku drugiego tysiąclecia w górowskim środowisku hiphopowym pojawiło się wiele rapowych produkcji. Na światło dzienne wyszło demo zespołu „WJO” (W Jednej Osobie), za wyprodukowanie beatów którego odpowiedzialny był Szaszłyk. Sam tak wspomina klimat tamtych dni:
„Nagrywałem najpierw z Jankiem utwory rapowe w studiu na ul. Dunikowskiego. Potem były malutkie spotkania w moim lokum gdzie miałem gramofony. Piło się browar i paliło się zioło. Puszczało się muzykę z winylów, kumple przychodzili i rapowali. Odbywały się często freestaylowe akcje . Robiłem podkłady muzyczne na programie music maker. Nie robiło się tego wszystkiego z nudów, ale z pasji. Nagrałem z moją ekipą płytę: W Jednej Osobie. Brakowało profesjonalizmu, ale wszystko robiliśmy z wielkim zapałem. Zrobiliśmy płytę wraz z okładką. Jest to jedyna płyta która wyszła jako WJO. Po tej płycie nagraliśmy jeszcze kilka utworów”.
Na płycie „WJO” rapowali: „Janek” i „Sop”. W późniejszym czasie ich głosy można było usłyszeć na składance wyprodukowanej przez „Szaszłyka” zatytułowanej „Sprawdź tych ludzi”. Na płycie pojawiła się czołówka górowskich raperów oraz „Jocker” – raper z Głogowa, „Dawidowski” z leszczyńskiego zespołu „BIO”, były nauczyciel Szaszłyka z górowskiego LO. W 2002 roku „WJO” wysłał jeden ze swych utworów na konkurs do Wrocławia, spodobał się on jury. „WJO” oraz Nietakt zostali zaproszeni na pierwszy przegląd kapel hiphopowych do Wrocławia. Ci pierwsi ostatecznie zajęli trzecie miejsce. Zespół „WJO” miał na swoim koncie parę zagranych koncertów. Ostatni z nich odbył się w dniu 12 lutego w 2003 roku w Głogowie jako support zespołu Slums Attack. W późniejszym czasie zespół nagrał kilka nowych utworów, aż w końcu przestał istnieć. O zespole „WJO” pisał A. Buda w książce: „Historia kultury hip-hop w Polsce 1977-2002”.

Innymi osobami, które zaczynały przygodę z rapem na początku trzeciego tysiąclecia byli „Toper” i „Robson”, którzy nagrali wspólny projekt „Komplikacja”. Demo wyszło dosłownie w kilku egzemplarzach. Utwory z tej płyty można było usłyszeć na jednym z pierwszych koncertów hiphopowych zorganizowanych w Żmigrodzkim Domu Kultury. Zespół zaraz po tym przestał istnieć. „Robson” odszedł od rapowania, a „Toper” później nagrał swoją solową płytę „Toper Solo”. Później razem z „Owcą” stworzyli wspólny album W2S „W Słusznej Sprawie”, za wyprodukowanie której odpowiedzialny był brat „Topera” – Dawid. Na jednym z utworów pt. Samo Życie zarapował pierwsze swoje wersy „Bujo”, który po tym przystąpił do pracy nad swoją solową płytą „Echo Młodego Pokolenia”, pod pseudonimem „Muker – Rezydent Podziemia”. Dziś po latach wspomina tak:
„Nagrywaliśmy w domu u kumpla. Niejednokrotnie przy niedomkniętych drzwiach od pokoju u kolegi rzucałem wulgaryzmami na lewo i prawo, podczas gdy w domu była jego mama. To była bardzo tolerancyjna kobieta, rozumiała że robimy coś w gruncie rzeczy fajnego i nie czepiała się nas. Przy pierwszych utworach mieliśmy kiepski komputerowy mikrofon za kilka złotych. Później pożyczyłem od kolegi dobrego mikrofonu, wtedy nagrywanie szło bardziej profesjonalnie. Zdaję sobie sprawę z tego, że część płyty Echo Młodego Pokolenia, którą nagrałem pod pseudonimem Muker – Rezydent Podziemia  była tandetna, ale nie ma to wpływu na fakt, że i tak dumny jestem z tego, że odważyłem się te utwory zaprezentować ludziom. Dodam jeszcze, że w pewnym momencie zacząłem być zadowolony z tego co robiłem, lecz brakowało mi czasu. Musiałem wybrać między footbagiem a rapem, więc wybrałem sport.”
W 2001 roku ukazała się płyta zespołu Szczyt Miasta, na której rapowali: „Duru”, „Macy”, „Wężu” oraz gościnnie „Toper”, Marek D. oraz śpiewająca z jednym z refrenów Ewa G. Sama już nazwa zespołu wzbudzała wiele kontrowersji. Poziom nagrania płyty był kiepski, więc słuchacze nie pozostawili suchej nitki na zespole. Na wspomnianej wcześniej płycie „Sprawdź tych ludzi”, „Ose”, „Ka” oraz „Fart” nagrali jeden z pierwszych górowskich „dissów” wymierzony w Szczyt Miasta. Zespół z biegiem czasu rozpadł się, ale jego członkowie dalej tworzyli rapowe utwory. „Wężu” pod pseudonimem „Rant”, nagrał swoją solową płytę, której dziś nikomu nie chce udostępnić.

W 2002 roku „Wężu” z „Toperem” oraz Robertem Mazulewiczem, nakręcili pierwszy górowski rapowy teledysk, którego zdjęcia nakręcono na tzw. „patelni”, niedaleko cmentarza parafialnego w Górze. „Macy” wystąpił gościnnie na płytach „Grzeli” – rapera pochodzącego z osiedla Kazimierza Wielkiego. W 2001 roku nagrał on demo „Koniec Ciszy” oraz rok później płytę „Bez tytułu”, na której pojawił się „Wężu” oraz „Macy”. „Grzela” następnie nagrał swój album „Grzechu Warte”. Obecnie mieszka we Wrocławiu i planuje nagrać płytę w profesjonalnym studiu.

Z inicjatywy „Węża” i „Topera” w dniu 2 maja 2002 roku, w restauracji „Magnolia” odbył się długo oczekiwany pierwszy górowski koncert hiphopowy. Główną atrakcją tego wieczoru, byli popularni raperzy z kraju: „Onar” i „Ośka”. Przed ich występem support grał Nietakt, „Eleha”, „BIO”, „WJO”. „Erite” czyli „Toper” i „Rant” mieli grać tego dnia, ale przez lokalnych raperów nie zostali dopuszczeni na scenę. Mimo że na plakacie widniał napis „Mikrofon dla każdego”, jak widać nie okazało się to prawdą. Gdy po godzinie 18 zaczęto wpuszczać pierwsze osoby, okazało się, że koncert nie może się odbyć, gdyż wystąpiły kłopoty techniczne ze sprzętem. DJ „Szaszłyk” wspominał tak:
„Był straszny chaos na początku. Organizatorzy nie mieli pojęcia o organizacji koncertów. Z tego co wiem sprzęt na imprezę był załatwiony na ostatnią chwilę. Nie mógł on sprawnie działać gdyż wzmacniacz był za mocny, na małe domowe głośniki. Przez to popaliły się kable. Na szczęście błyskawicznie nazbieraliśmy pieniądze i wypożyczyliśmy sprzęt od znajomego”.
Tego dnia, do Góry na koncert przybyli hip-hopowcy z Głogowa, Polkowic, Leszna i Rawicza. Sala była wypełniona po brzegi, a koncert okazał się wielką hiphopową eksplozją. Generalnie, bez żadnych podziałów, bez przykrych incydentów wszyscy dobrze bawili się przy muzyce rap. Czołowi górowscy raperzy zaprezentowali swoje utwory. Ze sceny można było usłyszeć min. też „diss” na „Szczyt Miasta”. W tym dniu odbyły się skromne „freestyle” oraz pokazy beat-boxu, prezentowany przez „Krótkiego”. Dj „Szaszłyk” w swych setach grał klasyczny rap, który zawsze gorąco rozgrzewał zgromadzoną publikę. Tak zapamiętał on tamten czas:
„Pierwszą swoją imprezę zagrałem tam. Stałem za konsolą, miałem adaptery, była moja ekipa WJO. Zeszło się bardzo dużo ludzi. Byłem naprawdę w szoku, gdy patrzyłem na salę, która wypełniona była po brzegi. Ludzie bujali się, pozostali siedzieli na parapetach. Publika była naprawdę niesamowita. Sam klimat imprezy świetny. Mieliśmy beczkę piwa. Ludzie skakali, bawili się, woda z butelek lała się po ścianach. To był niezapomniany dzień, duża dawka dobrego hip-hopu”
W kulminacyjnym momencie imprezy na scenie pojawił się „Onar” z „Ośką”. Po zagraniu kilku numerów, okazało się że raperzy z Warszawy rezygnują z koncertowania, gdyż organizatorzy nie rozliczyli się z nimi do końca finansowo. Skutkiem tego, niektórzy górowscy hip-hopowcy zagrozili im, iż jeśli nie będą dalej grać, to nie wyjadą z Góry cali. Przestraszeni raperzy po chwili wrócili na scenę, zagrali kolejne utwory,
a zaległych pieniędzy nigdy nie otrzymali.

Nietakt – koncert przed „Mezo” i „Panem Duże P”,
Poznań 24 kwietnia 2004. Zdjęcie ze zbiorów „Elehy”

W wyniku różnych wydarzeń w 2002 roku z Nietaktu odszedł „Starszy Sop”, a w miejsce jego pojawił się „Eleha” – raper z Rawicza.  Na komputerze mającym 16 mb ramu wyprodukował on beaty na drugą płytę Nietaktu zatytułowaną „Epizodeja”. Nielegal wyszedł w dniu drugiego grudnia 2002 roku. Płyta zdobyła wielkie uznanie w środowisku górowskich hip-hopowców. Od tamtej pory Nietakt cieszył się renomą w mieście, stając się wielką inspiracją dla innych górowskich raperów. Następnie przyszedł okres, w którym zespół występował gościnnie na innych płytach. „Leszka” i „Farta” można było usłyszeć na płytach: „BIO” (Leszno), D.N.A. (Kościan), „WJO”, „Bax” (Leszno), 2xM (Leszno), „Szaszłyk” (Góra). Zespół wystąpił we Wrocławiu, Głogowie, Polkowicach, Lubinie, Rawiczu, Poznaniu, Żmigrodzie, Lesznie, wielokrotnie w Górze oraz w Boszkowie. W pewnym momencie, niewiele brakowało, aby na płycie Nietaktu znalazł się jeden z najpopularniejszych raperów w Polsce – „Peja”. Mimo wstępnych rozmów, do wspólnego nagrania nie doszło.

W 2003 roku w Górze powstały kolejne produkcje rapowe. „Macy”, „Grzela” (mikrofon) oraz „Se” (producent) powołali projekt „Kontrast”. Owocem ich pracy była płyta „Ja nie mogę przestać”. Po tym albumie „Macy” zakończył znajomość z” Grzelą” i zaczął współpracować z „Se”. W różnym czasie pojawiły się aż trzy ich solowe dema.

Innym składem rapowym z Góry był Larum. Powstał w 2003 roku, gdy Adam, Paweł oraz Natalia uczęszczali jeszcze do gimnazjum. Rok później, w górowskim podziemiu ukazało się ich demo. Na płycie znalazło się osiemnaście utworów. Tworzeniem beat’ów zajął się Paweł, on też układał teksty wspólnie z Natalią i Adamem. Natalia rapowała oraz śpiewała niemalże na całej płycie i dzięki temu uchodzi za pierwszą damę górowskiego hip-hopu. Zespół wielokrotnie występował na różnych imprezach takich jak: WOŚP, „Dni Góry” oraz szkolnych. Po wydaniu pierwszego dema, zespół wypuścił kilka singli. W lutym 2007 roku współtworzył projekt „Samotny wśród ludzi”. Był to spektakl poetycki, zaprezentowany w auli górowskiego LO. W ramach tego projektu został wydany tomik poezji oraz płyta, która w dniu premiery sprzedała się w 100 egzemplarzach. Na krążku znalazło się 5 piosenek z poezją śpiewaną oraz jeden rapowany utwór. Z czasem Larum zawiesił swoją działalność, jednak zamiłowanie do hip-hopu zostało. Paweł nadal układa nowe beat’y, które można posłuchać m.in. na www.myspace.com pod ps.„Synthydrumz”. Natomiast Natalia, w wolnych chwilach pisze teksty, nie tylko hiphopowe.

Inną, znaną grupą rapową w górowskim podziemiu jest Suplement. Pierwsze rapowe numery chłopaki zarejestrowali na przełomie 1999/2000 roku. Pierwotnie w skład formacji wchodzili: „Putek”, „Wilu”, „Se”, „Kita” oraz „Murzyn”. Na skutek awarii komputera stracili cały nagrany materiał. Zaraz po tym „Kita” i „Murzyn” przestali rapować. W 2001 roku na kasecie mieli wiele nagranych utworów. Rok później wyszło ich demo zatytułowane 56-200, a w 2003 roku płyta „Z pół piętra”. Zespół miał na koncie kilka zagranych koncertów w Górze. „Se” brał udział w wyprodukowaniu części muzyki do górowskiego filmu o „skatebordingu” pt. „Mission Skatebording 2”, nakręconego przez „Matysa”. „Matys” zbierał materiał na film „Alternatywa”, który w głównej mierze miał ukazać działalność górowskich hip-hopowców. Członkowie „Suplementu” w późniejszym czasie występowali gościnnie na różnych płytach m.in. „Wilu” na jednej z płyt „Macego”, a „Putek” na płycie solowej znajomego o ksywce „Eden”. Zespół po latach spotkał się w studiu na ul. Dworcowej. W 2010 i 2011 roku specjalnie nagrał utwory na trzecią oraz czwartą edycję ogólnopolskiego turnieju koszykówki ulicznej „Soul in the Hole”.

Okładka jednego z albumów Suplementu

Na przełomie 2003 i 2004 roku w Górze na światło dzienne wyszło demo „Miejskie Wynurzenia” zespołu Abstrakt. „Jayer” – jeden z członków tego składu tak wspomina swoją przygodę z rapem i zespołem Abstrakt:

„Pierwszą kasetę z rapem kupiłem w sklepie Pop-Music, był to bodajże 96 albo 97 rok, miałem 12-13 lat). Pierwszy tekst, tak dla zabawy, zacząłem z kumplem Psipsikiem wymyślać chyba po piwie w parku. Był tak durny i banalny, że nawet spisany nie został. Gdy miałem 16 albo 17 lat, napisałem parę tekstów, ale wiadomo jak to z początkami. Któregoś razu w Programie Regionalnym Radia Wrocław, można było usłyszeć jakieś skity instrumentalne, które sobie nagrałem na taśmie. Później, na dwukasetowej wieży, zapętlałem te skity w dłuższy podkład, a następnie puszczając te podkłady z wieży, rapowałem do magnetofonu babci. Nie muszę dodawać jaka była jakość tych produkcji. Nawet ja do końca nie rozumiałem słów przy odtwarzaniu.
Mój brat Ness, dostał jakieś beaty od Arsena. Spodobał mi się jeden podkład, do którego nagrałem swoje zwrotki. Później nagrałem drugi, też do podkładu Arsena. W tym czasie kolega o ksywce 1500 do szkoły przyniósł swoje demo nagrane do jakichś instrumentali. Ja mu pokazałem swoje dwa utwory i stwierdziliśmy, że można by coś zacząć nagrywać. I tak powstał Abstrakt. Nagraliśmy demówkę Miejskie Wynurzenia, w której treść w taki sposób przytłacza formę, że mam pełną świadomość, iż przesłuchanie jej od początku do końca, jest dla postronnego słuchacza cholernie trudnym zadaniem. Wzięliśmy się za drugi album pod nazwą Teren prywatny, no i tak powstaje już od 6 chyba lat. Co chwilę zmienia się koncepcja płyty, tracków powstało tyle, że ze dwie płyty można by złożyć. Na tę chwilę, wydaje się nam że utwory są przestarzałe i sądzimy, że będzie trzeba coś nowego nagrać... Graliśmy kilkanaście koncertów, głównie na ekonomaliach we Wrocławiu (tu: m.in. przed Trzecim Wymiarem, Fiszem, Guralem), w Górze (również przed Guralem w tragicznie nagłośnionym Domu Kultury), Nowej Rudzie, Śremie. W Artyście (to taki klub) wygraliśmy przegląd undergroundu hip-hop vol. 7. Było w tamtym czasie, że sponsor głównej nagrody oszukał nas i po prostu zwiał”.
Bilet wstępu na koncert Grammatik w Górze

W styczniu 2004 roku w lokalu „U Szaboniewicza” zorganizowano drugi koncert rapowy. Do Góry przyjechał jeden z wówczas najpopularniejszych zespołów w Polsce – Grammatik. Support zagrały lokalne składy: Nietakt, Suplement, DNA (Kościan) i inni. Oczywiście tego dnia sala była niemalże cała wypełniona. Entuzjastycznie został przyjęty zespół Grammatik, który zaprezentował się z jak najlepszej strony.

Wiosną tego samego roku, w tym samym miejscu miał zagrać „O.S.T.R.” W wyniku komplikacji, raper do naszego miasta nie przyjechał. Do podobnej sytuacji doszło jesienią, gdy do Góry przyjechał „Pezet i Noon”, którzy mieli zagrać w „Syrenie” Jednak znów z winny organizatorów, koncert nie odbył się.

W kwietniu 2005 roku Nietakt nagrał album zatytułowany „Tylko dla dorosłych”. Mimo planów, zespołowi nie udało się wypuścić winylowego krążka. Utwory z nowej płyty można było usłyszeć wreszcie przed występem „O.S.T.R” w „Syrenie”. Po tym Nietakt nagrał jeszcze kilka utworów w „5 Element Studio” u „Gurala” w Poznaniu. Jeden z nich – U nas południe jest na zachodzie – miał się ukazać na dużej, ale wydanej w drugim obiegu składance. Po zapoznaniu się z warunkami umowy, zespół zrezygnował ze współpracy. Następnie Nietakt stworzył kilka numerów takich jak Bliżej Boga oraz niedokończony Szept o sile strzału. Leszek wystąpił na kilku produkcjach („BIO”, Streetworkerz oraz „Arbak/Spenser”). Czwartej płyty Nietaktowi nie udało się nagrać, choć część tekstów oraz „beatów” było już gotowych na nową płytę. Zespół musiał zawiesić działalność.

W 2005 roku w jednej z kamienic na pl. Chrobrego został zarejestrowany solowy album rapera „Ka” zatytułowany „Kamuflaż” (nakład 52 sztuki). Za warstwę muzyczną krążka odpowiedzialny był „Ose”. Podczas trwania ulicznego turnieju koszykówki „Battelgrounds” w 2006 roku bracia „ Ose” i „Ka” wystąpili na górowskim rynku. Rok później „Ka” wydał kolejną płytę „Kamuflaż 2” , a gościnnie przy mikrofonie pojawił się „Sop” (również na pierwszej solówce).

Z inicjatyw Miłosza Bohdanowicza, w styczniu 2006 roku w górowskim Domu Kultury odbył się koncert charytatywny: „Gramy by pomóc” z udziałem poznańskiego rapera „Gurala”. Na imprezę przybyło około 200 osób. W tym dniu uzbierano 2500 zł na rehabilitacje Tomka Ulmana i Mariusza Zakrzewskiego, którzy bardzo ucierpieli w wypadku samochodowym. 1 lipca 2006 roku w ramach tej samej akcji, na stadionie OKF zagrali: „Peja” (Slums Attack), „Małolat & Ajron” i Pepe Squad.

Następnym górowskim koncertem rapowym był koncert Grupy Operacyjnej w Domu Kultury. Odbył się on 8 lutego 2008 roku. Na imprezę przyszło ponoć tylko kilkanaście osób. W 2010 roku miała ukazać się wspólna płyta „Owcy” i „Momenta” pt. „Symetria”. Jednak ich plany zmieniły się. W projekcie bierze udział także „Kolos”. Płyta ma ukazać się w tym roku. „Moment” z okazji pierwszej i drugiej edycji turnieju „Soul in the Hole” nagrał dwa tracki i po tym wyjechał do Londynu. W wolnych chwilach zajmuje się produkowaniem beatów i pisaniem tekstów. W 2012 planuje nagrać solową płytę. Ze starej gwardii hip-hopowców nagrywają nieliczni. Weteranami w tej kwestii są „Ose” i „Ka”, którzy obecnie pracują nad wspólnym albumem.

W studiu „GramSeStudio” chłopaki zarejestrowali album G2S – „Duże Dzieci”. Za wyprodukowanie płyty odpowiedzialny był „Se”, a wokale nagrali „Karola”, „Macy”, „Wilu”, „Palec” i „Byne”. Premiera ich płyty odbyła się na czwartej edycji streetballu „Soul in the Hole” vol 4.

Z młodszej generacji hip-hopowców jest kilka grup: „TZP” (Tylko Zaawansowany Przekaz) tworzą: „MC Krótki”, „Jankess” oraz „Pablo”. W 2010 roku nagrali epkę „Młodzi mistrzowie rapu”. Obecnie pracują nad kolejną epką oraz nad LP, który ma zostać nagrany z udziałem raperów z Leszna, jako projekt „PZP” (Projekt Zachód Południe). Formacja „TZP” na koncie ma kilka zagranych koncertów m.in. przed „Pihem” w Lesznie. W maju 2011 roku stworzyli track Podnieście białą flagę dissujący słabych raperów. Utwór rozpętał wojnę pomiędzy „TZP”, a Odwróconymi. Ekipy nagrały na siebie kilka „dissów”, w których nie zabrakło bardzo ostrych słów.

Odwróceni to skład powstały pod koniec 2010. „Nasal” oraz „Kolos” do tej pory stworzyli kilka tracków. Nie wiadomo kiedy konkretnie nagrają pierwszą płytę. Ich tracki można przesłuchać w internecie. Z „TZP” zakończyli konflikt. „Kolos” pod koniec września 2011 roku nagrał solową płytę „Chwila do namysłu”. Gościnnie na płycie zarapowali: „Wilson”, „Tymen” i „Moment”.

Innym górowskim zespołem rapowym jest „Morfologia”, w składzie: „K.G.” oraz „Chocian”. Zanim się poznali, „K.G.” pisał teksty do szuflady, a „Chocian” nagrywał już w tym czasie z Adamem (Larum) i „Młodym”. W 2008 roku zagrali oni koncert charytatywny w górowskim Domu Kultury. W swoim dorobku mieli już kilka nagranych utworów, lecz z różnych przyczyn nie udało im się ukończyć albumu „Afisz”. „K.G.” i „Chocian” pod koniec 2008 roku zarejestrowali pierwszy wspólny utwór. Po tym wzięli się do pracy i w marcu wypuścili epkę „Ta muzyka nie czyni mnie człowiekiem”. Na krążku znalazło się 6 numerów. „Chocian” wyznaje dziś, iż:
„Wtedy cieszyło nas to ogromnie, dało nam to sporo satysfakcji. Dzisiaj wiemy, że te utwory są dość słabe. Po nagraniu płyty długo nic nie nagrywaliśmy, jedynie pojedyncze kawałki. Planujemy nową produkcję i na pewno teraz brzmimy inaczej, a mamy nadzieje że nowe produkcje będą lepsze.”
Oprócz wymienionych zespołów w Górze oraz w niektórych miejscowościach w powiecie górowskim jest jeszcze kilka osób zajmujących się tworzeniem muzyki rap. We własnych domach, na komputerach tworzą podkłady muzyczne.

Z inicjatywy piszącego te słowa Eryka Koziołkowskiego i Krzysztofa Skiby w dniu 21 stycznia 2011 roku powstało w Górze Stowarzyszenie „100 % Pasji” mające na celu propagowanie, upowszechnianie i wspieranie pozytywnej kultury hip-hop oraz różnych dziedzin sportu ze szczególnym uwzględnieniem ulicznej koszykówki zwanej streetball. W roku powstania Stowarzyszeniu udało się zorganizować dwie imprezy. Pierwsza – „Hip-Hop Hooray Party” odbyła się w dniu 9 lipca na łowisku „Karpik”. Na imprezie pojawili się writerzy, którzy na płytach regipsowych malowali graffiti. Przyjechali także „freestylerzy”, którzy pojedynkowali się na rymy. Ostatecznie „Freestyle Battle” wygrał „Cruz” z Leszna. Na „Karpiku” odbyły się różne pokazy tańców, wystąpili b-boye „Atom”, „Krab” i „Wookie” (Actual Danger Crew), „Bart Snem Kopeć” (C-Walk, b-boying) i dziewczyny: „Syl” (Ragga/Dancehall) i „Tweet” (C-Walk).


Po pokazach tanecznych, można było usłyszeć beat-box „Miszy”, pokaz „Zośki” w wykonaniu „Buja” oraz kilkuminutowy „schratching” zrobiony przez DJ „Krótkiego”. W godzinach wieczornych na scenie odbyły się koncerty rapowe, zespołów: Paradox Squad (Łódź), „TZP”, „G2S”, Morfologia, „Ose & Ka” i solowych graczy: „Jagła” (Luboń), i „Pierwszaka” z Góry. Z okazji imprezy „Hip Hop Hooray” – „Chocian” i „Ose” nagrali razem utwór Raz w roku z udziałem DJ „Szaszłyka”, który zrobił „skretche”.

Druga impreza – ogólnopolski turniej koszykówki ulicznej „Soul in the Hole vol. IV” – odbył się w dniach 3-4 września na boisku „Orlik”. Na te wydarzenie do Góry przyjechały najlepsze ekipy streetballowe z Polski. W przerwach między meczami, można było zobaczyć niezliczone pokazy tańców, które zaprezentowała szkółka „Funky Flava”. Do Góry przyjechali writerzy z Wrocławia, którzy farbami w spreju pomalowali mur boiska. Na „Soul in the Hole” wystąpili także beat boxerzy: DJ „Krótki” i „Misza” oraz „Bujo” prezentujący „footbag”. Podczas trwania „Soul in the Hole” odbyły się pokazy przeróżnych tricków na górowskim Skate Parku. Pierwsze miejsce w streetballu, jak w zeszłym roku, zajęła ekipa „Street Fame”. Drugie miejsce zajęła drużyna „Bad Company Wałbrzych”, trzecie drużyna „espone” z Góry. W pierwszym dniu imprezy odbyły się koncerty rapowe: G2S oraz „Dioxa & Returner’s”. Po sobotnich koncertach cała impreza skierowała się na „Karpika”. O oprawę muzyczną całej imprezy zatroszczyli się DJ „Krótki”, „Sop” i DJ „Roka”. Czwarta edycja górowskiego streetballu udała się, wg wielu opinii „Soul in the Hole” uchodzi za najlepszy turniej streetballowy w Polsce. Stowarzyszenie „100% Pasji” zorganizowało także kilka małych legalnych akcji z malowaniem graffiti w Górze.


W dniu 24 lutego 2012 roku w sali widowiskowo-kinowej Domu Kultury w Górze odbył się koncert zespołu Slums Attack. Support zagrali: „Ose & Ka”, „Pepe Skuad” i „Buczer” PTP. Na to wydarzenie sprzedało się kilkaset biletów. Organizatorami koncertu byli: Alter Events oraz górowski Dom Kultury.

W górowskim rapie lata świetności minęły dawno temu. Niejednokrotnie w mieście można było odczuć okres stagnacji. Ludzie związani z hip-hopem, musieli z braku perspektyw wyjechać do innych miast, w celu ułożenia sobie lepszego życia. Inni z kolei, jak szybko się pojawili tak szybko odeszli od hip-hopu. Nie mniej jednak górowski hip-hop nigdy nie umarł. Ze starej gwardii jest wiele osób, które nie wyobrażają sobie życia bez hip-hopu. W miejsce tych, którzy odeszli pojawili się ich młodsi następcy, którzy tworzą i całym sercem czują miłość do hip-hopu.

Human Beat-box

Pojawił się już w połowie lat 90-tych, kiedy to „Dziki” urozmaicał beat boxem nagrania oraz akcje freestaylowe MCR składu. Drugim górowskim beatboxerem był „Krótki”. Gdy poszedł do liceum regularnie zaczął ćwiczyć beat-box. Pierwszy raz zaprezentował się na płycie „Osego” „Nikt Ważny”. Następnie jego umiejętności można było usłyszeć na pierwszej i drugiej płycie Nietaktu, w utworach: Długa Przerwa, Piękne Dni oraz na płycie „Szaszłyka” „Sprawdź tych ludzi” w utworze skit. Gdy Nietakt koncertował, beat-box „Krótkiego” był zawsze nieodłącznym elementem występów. Jego przygoda z beat-boxem trwała tylko kilka lat, gdyż zawsze pragnął poświęcić się sztuce turntablizmu. I tak się stało. W 2005 roku zakupił gramofony, mixer i rozstał się z beat-boxem. W Górze następcami „Krótkiego” są „Misza” i „Decu”. Ćwiczą oni beat-box od paru dobrych lat. Jak dotąd niczego nie nagrali. Mimo tego są aktywni, niejednokrotnie występowali na różnych festynach, na WOŚP i szkolnych imprezach. „Misza” ostatnio zaprezentował się na 3 i 4 edycji turnieju koszykówki „Soul in the Hole”.

DJ-ing

Zainteresowanie dj-ingiem wśród górowskich hip-hopowców nastąpiło w połowie lat 90-tych. Pierwsze zabawy z gramofonami o których wiadomo praktykował „Sysiol”. Tak wspomina epizod z turntablizmem:
„Mój dziadek na winylu miał nagranie: Elvisa Presley’a A Little Less Conversation. Na tym pierwsze skrecze tworzyłem. Specjalnie obciąłem z gumowej rękawiczki jeden palec, żeby była lepsza przyczepność palca do winylu. Tak sznurowałem płytę, że igła została zmasakrowana i moja kariera DJ posypała się , jak domek z kart. Byłem Sychu DJ Konsoleta.
W 1999 roku, za zarobione w Niemczech pieniądze „CMS”, kupił dwa gramofony i mixer marki „Vestax”. Przez rok w swoim domu uczył się scratchingu oraz „beatjunglingu”. „Ose” tak zapamiętał „CMS’a”:
 „Przychodziłem do jego domu. Włączałem sobie film, bo kolega często był zajęty gramofonami. CMS czasem był tak mocno pochłonięty turntablizmem, że nawet nie widział kiedy wchodziłem i wychodziłem z jego pokoju”.
„CMS” po upływie około roku musiał jednak przestać grać. Po nim na gramofonach przygodę rozpoczął DJ „Szaszłyk”. Przez kilka lat namiętnie kolekcjonował płyty winylowe i uczył się turntablizmu. Nawet czasem w większych miastach Polski brał udział w organizowanych zawodach dj-skich. Na płycie „Sprawdź tych ludzi”, w jednym z otworów można było posłuchać jego scratchingu. Po rozpadzie „WJO”, „Szaszłyk” porzucił dj-ing. Następnie po latach powrócił dogrywając „cuty” do utworów nagrywanych przez „Momenta” z okazji drugiej i trzeciej edycji turnieju „Soul in the Hole”. Gdy Dj „Szaszłyk” powoli rozstawał się dj-ingiem, w miejsce jego pojawił się DJ „Krótki”. W 2005 roku za pieniądze zarobione w Anglii, zakupił dwa technicsy oraz mixer marki „Vestax”. Po powrocie do Polski regularnie zaczął ćwiczyć turn-tablizm. Pierwsze jego scratche można było usłyszeć na płytach „Kamuflaż”, a następnie pod ps. DJ „Nagimi iT” m.in. na płycie STREETWORKERZ „STREET ART”. DJ „Krótki” bierze czynny udział w różnych organizowanych zawodach turntablistycznych, w których to odnosi sukcesy. W kategorii Freestyle „Scratch” w zawodach organizowanych przez „Dj Shop” w 2010 i 2011 roku, zajął dwa razy 3 miejsce, 2 miejsce na zawodach „Free Mind Festival” – Białystok w 2010 roku. W 2011 roku na Mistrzostwach Polski DJ zajął trzecie miejsce w kategorii „Scratch”.

Breaking

Pierwszymi osobami w Górze, które zaangażowały się w b-boying byli: „Fart” i „Szafa”. W 1998 podczas letnich wakacji, uczyli się tańca w piwnicy. „Wiedzę” na temat breaka chłopaki chłonęli z teledysków, prezentowanych w telewizji. O podstawowych ruchach, figurach nie mieli zbytnio pojęcia. Mimo to, w amatorski sposób udało im się nauczyć kilku figur: min. „headspina” (obroty na głowie) oraz „1990” (obroty na jednej ręce w pozycji wyprostowanej). W b-boying zaangażował się bardziej „Szafa”, niż „Fart”. Nie widząc zbytnio szans na dalszy rozwój, chłopaki porzucili b-boying i swoją energię skierowali w m.in. malowanie graffiti. Po nich w Górze pojawił się Marcin Strzyżewski, który tak zapamiętał całą przygodę z breakiem:
„Cała zabawa z breakiem zaczęła się w 1999 roku, kiedy na teledyskach polskiego hip-hopu zobaczyłem b-boyów. Zainspirowali mnie oni. Moi kuzynowie z Malborka stworzyli grupę, która robiła wówczas niezły show jak na tamte czasy w całej Polsce północnej. Ja zacząłem tańczyć i po paru miesiącach treningów w domu dołączył do mnie mój kumpel z klasy – Marek Pawliczak. Pierwsze występy były na dyskotekach w Domu Kultury oraz dyskotekach szkolnych. Pamiętam, że na początku nasi podwórkowi skaterzy śmiali się z nas, a po roku sami chcieli się od nas uczyć. Na początku 2001 roku zaczęliśmy ćwiczyć na salce w gimnazjum nr. 2 w Górze, a później przyznali nam salkę w Domu Kultury. Chłopacy myśleli, że to będzie bardzo proste, nauczyć się podstaw i później przejść od razu w akrobatyczne figury. Niestety, większość z nich nie dała rady po paru treningach. Narzekali na kontuzje, lecz kilka osób trzymało się i dalej uczyli się breaka, m.in Marcin P. i Imho. Później i oni zrezygnowali i tak zostałem sam. Na występach tańczyłem tylko ja z moim kolegą Markiem Pawliczakiem, bo reszta jeszcze nie była na tyle przygotowana. Co roku jeździłem na wakacje do kuzynów i przyjeżdżałem z wiedzą o tańcu i praktyką innych kroków. Wszystko upadło tak na przełomie 2003/2004, jedną z przyczyn była tragiczna śmierć Preziego, który zaczął z nami tańczyć. Były próby powrotów w 2006 roku i całkiem nieźle się zapowiadało. Lecz niestety, musiałem zrezygnować , gdyż osiągałem duże sukcesy w innej profesji, a mianowicie biegałem na długie dystanse. Niestety, jednego z drugim nie szło powiązać, gdyż jak wstąpiłem do kadry w większości podróżowałem i nie miałem czasu na breaka. Taka przykra prawda, ale prawdę powiedziawszy myślałem, że chłopaki po moim odejściu będą kontynuować taniec, lecz niestety to były tylko nadzieje”.
Od tamtego czasu w Górze b-boying zamarł. Wszystko zmieniło się, gdy we wrześniu 2010 roku w szkole tańca „Funky Flava” utworzono sekcje Breaka i C-walk’u prowadzoną przez Bartosza „Snem” Kopcia z Bojanowa. Na jego lekcje przychodziło około 10 osób. Ci którzy naukę rozpoczęli od samego początku, robili znaczące postępy. Niestety w ubiegłym roku sekcja ta przestała istnieć.

Niniejszy artykuł stanowi opis niemal wszystkiego co wydarzyło się w kulturze hip-hop w Górze przez okres kilkunastu lat. Tekst powstał na podstawie własnych obserwacji autora oraz relacji ludzi, którzy sami byli uczestnikami różnych zdarzeń związanych z kulturą hip-hop. Wspomnienia o górowskim graffiti zostały dostarczone przede wszystkim drogą anonimową. Niektórych wspomnianych w tekście nagrań rapowych nie udało się przesłuchać, gdyż sami autorzy po latach ich nie posiadają bądź nie chcieli ich udostępnić.

Tekst pochodzi z Kwartalnika Górowskiego, nr 37.  

środa, 20 lutego 2013

Rubic Mozaic by Pete Fecteau

Historia hip hopu z małego miasta Góra. Część Pierwsza - Graffiti Art.

Prezentujemy artykuł "Historia hip hopu z małego miasta Góra", autorstwa Eryka Koziołkowskiego (Bundzol), który pierwotnie ukazał się na łamach "Kwartalnika Górowskiego".


Najstarsze, wyryte na cegłach i kamiennych blokach napisy w Górze odnaleźć można na ścianach kościoła św. Katarzyny. Pochodzą one z końca XVII.


Zaraz po zakończeniu II wojny światowej w Górze na ścianach budynków pojawiły się malowane farbą napisy. Dowodem na to jest przypadkowe odkrycie z 1998 roku – w byłej Szkole Podstawowej nr 3 przy ulicy Poznańskiej, w okresie prac remontowych natrafiono na wykonany farbą rosyjski napis. Został najprawdopodobniej wykonany przez jednego z żołnierzy radzieckich. Po przetłumaczeniu na język polski, można odczytać następujący tekst: „Okres wojny w Europie skończył się, zaczął się nowy okres spokojnego/pokojowego rozwoju.”

Wg relacji jednego z mieszkańców Góry – po wojnie napisy na murach pojawiały się bardzo rzadko, ponieważ nie było farb. W związku z tym zdarzało się nawet, że do malowania niektórzy ludzie używali wapna. Pisano na murach różne treści, które były odbiciem nastrojów społecznych, reakcją na wydarzenia polityczne takie jak np. referendum w 1946 roku, kiedy na ścianach pisano: „3 x nie!” lub „Precz z komuną” itp. Większość pojawiających się haseł było skierowanych przeciw reżimowi komunistycznemu, który został narzucony wbrew woli społeczeństwa. W taki to właśnie sposób Polacy manifestowali swój sprzeciw wobec ówczesnej władzy. Jeden z najstarszych mieszkańców Góry wspominał:
„W 1949 zamieszkałem przy dawnej ulicy Kapitulacyjnej (obecna ul. M. Konopnickiej). Kiedy żołnierze radzieccy wyprowadzili się do Legnicy, bloki zostały puste. [...]. W piwnicach był areszt dla żołnierzy, na ścianach były wyryte i namalowane napisy niecenzuralne po rosyjsku.”
Przez cały okres PRL-u w Górze od czasu do czasu pojawiały się na ścianach malowane farbą napisy przeciw władzy komunistycznej. Zwykle miały one krótki żywot, gdy zostały dostrzeżone przez Służbę Bezpieczeństwa, były usuwane. Najwięcej napisów na murach malowano w latach 80-tych przed i po wprowadzeniem stanu wojennego. Działacze „Solidarności” pisali na słupach, tablicach ogłoszeniowych hasła m.in. o treści: „Wolność słowa, myśli”; „aby Polska była Polską”; „Jeszcze Polska nie zginęła kiedy my żyjemy” czy „Zamiast liści, będą wisieć komuniści” itp.

Malowaniem na murach, zajmowały się także dzieci. W latach 70-tych telewizja polska wyemitowała film: „Znak Zorro”, który przyczynił się do powstania znaków typu „Z” lub „Zorro” w wielu miastach Polski, jak i również w Górze. Dzieci malowały serca na murach, koperty, które związane były z jedną z podwórkowych zabaw, która dziś jest już zupełnie zapomniana.

Na początku lat 90-tych w Górze można było zaobserwować różne subkultury młodzieżowe. Środowiska punków i skinów często malowały różne hasła, symbole ideologiczne swoich subkultur. Przez jakiś czas na pomniku na rynku widniał namalowany przez nieznaną osobę czarnym sprejem najbardziej znany anarchiczny symbol: litera „A” wpisana w okrąg. Inne napisy z tamtego czasu to: „Polska dla Polaków” – wkrótce ktoś dopisał obok – „Lecz nie dla Skinheadów”, „Skin uratuje Polskę” – a po dopisaniu obok – „A kto uratuje skina?”. To tylko fragment historii, który obrazuje działalność tamtych środowisk, które zaciekle między sobą rywalizowały. Oprócz tego, w tamtym okresie często pojawiały się napisy gloryfikujące zespół „Depeche Mode”. Przeciwnicy pisali zaś: „Depeche Mode to syf” lub „Depeszowca wal z gumowca”.

W połowie lat 90-tych wraz z rodzącą się kulturą hip-hopu w Górze pojawiło się na ścianach nowe graffiti „literowe”. Pierwszymi górowianami, którzy wykonali tego typu graffiti byli dwaj bracia, którzy niegdyś mieszkali na osiedlu Kazimierza Wielkiego. Byli nimi „Zert” (później jako „Ose”) oraz „Ka” (pierwszy tag – „Dog”). „Ose” tak zapamiętał tamten czas:
„Spodobało mi się graffiti gdy je po raz pierwszy ujrzałem. Mój kuzyn pochodził z Poznania, malował tam graffiti. Domowymi sposobami przerabiał końcówki do sprejów, żeby np. fat capa zrobić. Dał mi i mojemu bratu impuls do działania. Mieliśmy gazety, w których widzieliśmy graffiti. W Poznaniu można było zobaczyć wrzuty na ulicach, osiedlowe klatki, windy w blokach były całe zatagowane. Sam zacząłem coś tworzyć. Miało się kartkę, długopis, ołówek i do dyspozycji litery alfabetu. Siedziało się godzinami, ażeby coś fajnego z liter można było wykombinować.”
Około 1995 roku zainspirowani malunkami z Poznania, gazetami „Ślizg” oraz „X- Team” wykonali we własnym bloku, w piwnicy pierwsze nielegalne graffiti. Powstała tam prosta literowa praca – „FUNKY” – namalowana przez „Doga” oraz praca „Soer” – namalowana przez „Ose”, która była kopią wrzutu ze „Ślizgu”.
Jeden z pierwszych górowskich wrzutów -FUNKY, Osiedle K. W-go , około 1995 rok
Głównie za sprawą „Osego” i jego brata na osiedlu Kazimierza coraz częściej pojawiały się tagi. Pewnego razu postanowili, że namalują z kuzynem graffiti w Poznaniu. „Ose” tak to zapamiętał:
„Pojechaliśmy do naszego kuzyna. Niedaleko poczty w Poznaniu, w pobliżu obwodnicy upatrzyliśmy ścianę, którą chcieliśmy pomalować. Mieliśmy spraye i zwykłą farbę w wiadrze. Wałkami malowaliśmy wrzuta. Pamiętam, że braliśmy jakieś duże opony od samochodów, dzięki którym mogliśmy wyżej sięgnąć farbą, po to żeby po skończeniu nasza praca była większa, lepiej widoczna”.
W 1997 roku zostały namalowane dwa wrzuty na murze boiska na osiedlu Kazimierza Wielkiego. „Ose” wraz kuzynem z Poznania o ksywce „Sid” stworzył w biały dzień dwie prace - „WRITER” oraz „SID”. Zaraz po tym „Ose”, w pobliżu Liceum Ogólnokształcącego nr 1, na murze namalował kolejną pracę „ZERT”. Były to najprawdopodobniej pierwsze wykonane „srebra” w górowskim plenerze. W ślad za „Ose” i jego młodszym bratem poszły kolejne osoby z Góry, od tego czasu rozpoczął się okres „literowego” graffiti w Górze.

Najprawdopodobniej pierwszy „legal” i zarazem komercyjne graffiti zostało namalowane przez „Osego”, w 1997 lub 1998 roku na osiedlu Kazimierza (zlecenie dla solarium). „Kolor” na ścianie widniał kilka lat, aż w końcu został zamalowany.

„Ose wraz z kolegami ze szkoły stworzył w 1998 roku pierwszą w Górze ekipę malującą graffiti. „O.C.Z.E.” – nazwa powstała od skrótów tagów członków tej załogi: „OSE”, „CMS”, „ZWS”, „ESO”. Pierwszy wrzut powstał na ścianie sali gimnastycznej Zespołu Szkół Zawodowych w biały dzień, bez zgody władz szkoły. W późniejszym czasie grupa „O.C.Z.E.” wykonała kilka wrzutów i uprawiała aktywnie w mieście tagging. Potem Ose porzucił malowanie i zajął się tworzeniem muzyki rap, a jego ekipa z biegiem czasu rozpadła się.

Pierwszy wrzut O.C.Z.E na sali gimnastycznej Zespołu Szkół w Górze, 1998 rok 
Rodzące się w Górze graffiti inspirowało coraz więcej młodych osób. Wielu chciało spróbować czegoś nowego, zostawić po sobie ślad, który będzie widoczny przy codziennym chodzeniu po mieście. W 1997/1998 roku przybyło nowych tagów i wrzutów, które coraz częściej wtapiały się w krajobraz miasta. Do Góry przyjeżdżali writerzy z zewnątrz, którzy tagowali i tworzyli w niektórych miejscach pojedyncze wrzuty. Ekipa „X-BZ”z Leszna, writerzy z Poznania – „Armenia”, „Kowal” i inni. W początkowym okresie, nikt nie przypuszczał, że graffiti rozwinie się na szerszą skalę w Górze. Pierwsze grupy graffiti nie malowały często, gdyż miały problem ze zdobyciem pieniędzy na farby. Ich prace pojawiały się w mieście sporadycznie. Górowskie graffiti nabrało dużej popularności pod koniec lat 90-tych, dzięki rosnącemu w siłę ruchowi hiphopowemu. Prawie każdy, poważniejszy malarz z tego okresu identyfikował się z nim. Słuchał muzyki rap, chodził ubrany w szerokie spodnie, bluzę z kapturem, bejsbolową czapkę. Młodzi ludzie chcieli udowodnić, że graffiti może zaistnieć nawet w taki mieście jak Góra. Miało ono także podkreślić istnienie nowego pokolenia, które różniło się od poprzednich subkultur w Górze. Nowe środowisko chciało również pokazać, iż oprócz muzyki rap, graffiti jest istotnym elementem kultury hiphopowej. Jednak wiele wydarzeń z tego okresu, odbywało się spontanicznie. Starsze pokolenie nie zawsze akceptowało zjawiska graffiti. Część właścicieli budynków, najchętniej sama wymierzałaby sprawiedliwość. Wielu młodych ludzi, nie zaangażowanych w malowanie tolerowało graffiti. Zauważali, że ich rówieśnicy poświęcają swój czas na malowanie, a nie na inne negatywne zajęcia. Szare i ponure miasto dla młodych ludzi nabrało nowych kolorów, sprawiając że otoczenie stało się ciekawsze od zwykłych monotonnych ścian.

Jedną z pierwszych osób malujących graffiti był Dawid R., który znajduje się od wielu lat na emigracji w Hiszpanii. Swoją krótką przygodę z graffiti zapamiętał tak:

„Zainspirowały mnie ogólnie klimaty Berlina oraz meksykańskie graffiti – głównie widziane na filmach gangsterskich. Wychowałem się na czarnym rapie. Oprócz tego lubiłem czasem pojeździć na desce z kumplami, ale pewnego dnia miałem czołowe spotkanie z Fiatem 125 p, które zakończyło się połamaną deską, zwichniętym nadgarstkiem i spodniami stuningowanymi przez asfalt. Swoje pierwsze graffiti wykonałem w roku szkolnym, gdy chodziłem do Liceum Profilowanego. Był to czas w którym nie każdy chodził z telefonem i aparatem cyfrowym w kieszeni. Pamiętam, że ledwo co udawało mi się uzbierać pieniądze na puszki. Moje pierwsze graffiti zrobiłem na Przychodni (ul Armii. Polskiej), zaraz za nieistniejącym już kioskiem. Okazało się później, że moją pracę uwieczniono na pierwszej stronie Górowskiego ABC bądź Gazety Górowskiej. Nielegalny wrzut: BUCK SHOT – był 3 kolorowy, jaskrawy z cieniami. Był malowany w nocy, w pośpiechu. Okazał się dobrą robotą i według wielu był jednym z pierwszych górowskich wrzutów w mieście. Namalowany wrzut często podziwiałem z okna, z mojej klasy informatycznej, z budynku ZSZ. Muszę przyznać, że miałem extra satysfakcję. Z drugiej strony, pamiętam że chodziłem też przez to mocno zestresowany, bo wszyscy o tym mówili. Jednak nie miałem przez to kłopotów, bo pod spodem były już wcześniej jakieś bohomazy. Stwierdzono, że zostało to tylko upiększone. Pomimo, że był to wrzut około 2m/5m i uderzał mocno w oczy. Nie był to styl porównywalny do obecnych. Ale niewątpliwie był on jednym z pierwszych...
Niedługo po tym namalowałem kolejnego wrzuta. Był to kolorowy ICP (Insane Clown Posse) na murze stawku, przy bunkrach w pobliżu LO. Przy tej robocie dojrzał nas jeden z polityków górowskich Pan Pluta, ale nie sądzę, że rozpoznał nasze twarze. Niestety mur został szybko zdewastowany. Więcej nie wykonywałem graffiti, po tym jak okazały się tak dobre projekty stwierdziłem, że sam malując nielegalne narobię sobie biedy. Moja zajawka wyblakła wraz z moim graffiti – pozostała jedynie muzyka, aż do dziś”.
MAK-VSHIT,ul Zielona 2001 lub 2002
Na murze obok stawku, oprócz „ICP” powstało parę innych kolorowych wrzutów, które wszystkie razem tworzyły minigalerię. „ZAJKA”, „RAP”. „CLOCK” i wspomniane „ICP” zdobiły mur w pobliżu LO. „CLOCK” był bardzo niechlujny, został wykonany przez dwie młode dziewczyny: Aleksandrę J. i Martę M. To właśnie im przypisuje się zrobienie pierwszego „damskiego” wrzuta w Górze. Prace na tym murze zainspirowały wiele osób, które swoje początki z graffiti zawdzięczają pierwszym górowskim wrzutom. „Sop” zafascynowany tym, założył grupę „BRS” (Brothers) jesienią 1998 roku. Tak zapamiętał tamten czas:

„Pierwsze szkice graffiti wykonałem już w szkole podstawowej to był najprawdopodobniej początek 1998 roku. Kiedy trafiłem do liceum zajawka bardziej rozwinęła się pod wpływem pracy „Buckshot” i prac koło stawku, a później legalnymi pracami koło wieży ciśnień. Pamiętam, że całe zeszyty miałem pobazgrane różnymi projektami. Zanim tak naprawdę powstała ekipa to razem z AMK chodziliśmy po mieście i kreśliliśmy throw-up’y i tagowaliśmy gdzie się da. Pamiętam, że dzięki temu zostałem rozpoznawalny w środowisku. Miałem paczkę znajomych, których nie trudno było namówić do współpracy. Założyłem ekipę BRS. Nazwę ja wymyśliłem. Wszystkie projekty wychodziły spod mojej ręki. Podczas akcji, ja przeważnie kreśliłem litery, a pozostali członkowie ekipy wypełniali litery. Najczęściej był to PAW. Pierwszy nasz wrzut: TEAM powstał jeszcze zanim oficjalnie założyliśmy ekipę. TEAM powstał najpierw jako throw-up, bo takie było zamierzenie, a dopiero na drugi dzień był wypełniony chromem, ponieważ spodobało nam się jak wyszedł throw-up. Później powstała nazwa BRS i pierwszy wrzut z tą nazwą powstał na kortach.”

Ekipa „BRS” była aktywna w tamtym czasie. Pierwszą legalną produkcję wykonała w salonie gier, który niegdyś mieścił się w Domu Kultury. Później powstawały kolejne prace dla prywatnych właścicieli budynków oraz np. dla byłego „sklepu motoryzacyjnego”. W zamian za wykonaną pracę – reklamę, chłopaki mieli zawsze upust od szefa sklepu, gdy przychodzili po farby w sprayu. Grupa „Brothers” działała do końca 1999 roku.
BRS Crew, Zespół Szkół w Górze, 1998
Latem 1998 roku na osiedlu Kazimierza Wielkiego powstała ekipa „K.E.K” (Kita, Eryk, Kary), która rozpoczęła skromną działalność na swoim osiedlu, tagując markerami i zwykłymi farbami, a zakończyła na namalowaniu jedynego srebra zimą – „ZNR” (Zajawka Na Rolki) w 1998 roku. Zaraz potem „K.E.K” przestał istnieć. „Kary” porzucił malowanie, a „Kita” i Eryk poszli własnymi ścieżkami i dalej malowali graffiti. W 1998 roku powstała jeszcze kilkuosobowa ekipa „SBR” Pierwszy ich wrzut powstał na górowskim LO. Grupa podczas malowania wrzuta, przez brak ostrożności doświadczyła pewnej nieprzewidzianej sytuacji, o której wspomina jeden ze świadków: 
„Postanowiliśmy, że zrobimy SBR na górowskim LO. Było tak strasznie ciemno, że nawet nie widzieliśmy prawie co malowaliśmy. Ktoś wpadł na pomysł, żeby zapalniczkami podświetlić ścianę. Okazało się że wrzut zaczął mocno jarać się, zamiast w writerów, to w strażaków musieliśmy bawić się.”
W 1999 roku graffiti w Górze rozwinęło się na większą jeszcze skalę, przybyło kilka nowych ekip. Wrzuty, tagi na mieście powstawały jak grzyby po deszczu. Rozpoczęła się wielka fala taggingu. Powstała formacja „CR” - (Ceremonia). Głównymi writerami tej załogi byli „DWR” i „DWC”. Pozostałymi członkami byli: „Maze”, „OMS”, „T-Raz”. Później writerzy powołali równocześnie projekt „3ASK”, który oprócz malowania graffiti, skupiał się na tworzeniu rapowych utworów. „DWR” jednak nie rapował. Chłopaki z „CR” wykonywali sporą ilość nielegalnych prac w mieście, aż w końcu zainteresowała się nimi górowska policja. „DWC” relacjonuję:
„Malowanie to był hardcore. Wiele razy policja nas ganiała. Raz złapali DWR’a. Ja uciekłem i udało mi się schować w krzakach. Mimo, że policjanci świecili mi po oczach latarką, to i tak mnie nie zauważyli. Poszukiwali grupy CR i 3ASK. Robili jakieś dochodzenie. Wyszło tak, że po tygodniu, wszyscy znaleźliśmy się na Komendzie. Policjanci bystrzy nie byli. Wcisnęliśmy im kit, że jesteśmy niewinni i cała sprawa uszła płazem.”
2011 r.
Chłopaki nie przestraszyli się Policji i kontynuowali to, co najbardziej lubili. Liderzy „Ceremoni” później zmienili dotychczasową nazwę „CR” na „JPK” (Jakość Poziom Klasa). Poznali jednego writera o ksywce „Shone” ze Wschowy, który razem z chłopakami chodził na nocne akcje w Górze. Pewnego razu chłopaki z „JPK” wpadli na pomysł, żeby wykonać nielegalnie graffiti we Wschowie. ”DWC” wspominał: 
„Postanowiliśmy, że rowerami wybierzemy się do Wschowy, ażeby namalować wrzuta: JPK. W plecaki schowaliśmy farby i pojechaliśmy w kierunku Wschowy. Przy samym wjeździe do miasta upatrzyliśmy sobie ścianę. Najpierw złaziliśmy całe miasto oglądając wrzuty miejscowych graficiarzy i tagując całe miasto, Potem postanowiliśmy wrócić na wcześniej upatrzoną ścianę i namalować tam wrzuta JPK. Gdy dotarliśmy do ściany naprzeciwko była chyba stacja paliw lub inny obiekt na której pracował jakiś mężczyzna, malując obawialiśmy się, że zadzwoni na Policję, wpadliśmy na pomysł, że napiszemy sobie pozwolenie na kartce z fałszywym podpisem i poszliśmy do gościa pokazać pozwolenie, koleś po zapoznaniu nie robił już nam kłopotów. Malowaliśmy wrzuta i jak jeździły samochody, ale staraliśmy się być ostrożni i takim sposobem udało nam się namalować w biały dzień graffiti w obcym mieście”.
W 1999 roku dwaj koledzy „MCA” (potem jako „Mozer”) i „Fone” (potem chyba „SA”) postanawiają założyć ekipę „USC” (Up-Side Crew). Pierwszy wrzut tej ekipy powstał na wieży kolejowej, a następny jako „SHOCKWAVE” na ścianie budynku byłego kina. Od tamtej pory rozpoczęła się tzw. „FONOMOZEROMANIA”, writerzy nieustannie malowali w mieście. W 2000 roku „USC” przekształciło się w „OVT” (Original Vandal Team), a rok później formacja przestała istnieć. „Fone” przestał malować, a „Mozer” zmienił taga na „Mak” i wciąż zaangażowany był w graffiti.
OVT, ul. Podwale
Inna ważna ekipa powstała w 1999 roku, to „HC” (Haotic Clan), w składzie: „SO7”, „CO2”, „Kerm”, „Dods”, „Fres” i „Sop” jako „Star”. Liderem ekipy był „SO7”, który pierwszego swojego wrzuta namalował już w 1998 roku. W mieście wykonywał on największą ilość wrzutów. Niektórym osobom nie podobała się współpraca z „SO7” i w wyniku różnych wewnętrznych konfliktów, niektórzy członkowie opuścili „Haotic Clan”. „Star” wspomina:
„Wydaje mi się, że zawiązanie i rozwiązanie ekipy odbyło się w przeciągu 2 czy 3 dni, ponieważ SO7 sam w jedną noc namalował chyba 12 prac, co nam się nie spodobało, że postąpił tak samolubnie i skończyło się na tym ,że część z nas opuściła skład Haotic Clanu”.
Mimo, że skład wykruszył się, writer „SO7” z „CO2” dalej malowali nielegalnie jako „HC”. Lider postanowił zmienić swojego taga na „Amok”. Wrzuty „HC” dominowały w wielu miejscach miasta. Zdarzały się przypadki, iż sami właściciele budynków wyznaczali nagrody pieniężne dla tych którzy pomogą ustalić sprawców nielegalnych malunków.

Około 2000 roku w Górze, za dnia powstał najprawdopodobniej pierwszy wrzut na wagonie towarowym w Górze. „ZMR” kolega „Amoka” wspomina:
„Kumplowałem się z Amokiem. Chodziłem z nim na akcje, zazwyczaj chodziłem na czaty, on nakreślał litery. Czasem pomagałem mu wypełniać. Uciekało się przed Policją nie raz. Jak nas przyuważyli to zawsze uciekaliśmy do Bachusa, do byłej dyskoteki na ul Piastów. Wpadaliśmy tam i zawsze całe ręce mieliśmy umazane w farbie. Pewnego razu wybraliśmy się na PKP górowskie. Na bocznicy stały podstawione wagony towarowe. Ja stałem na czatach i z tego co pamiętam to Amok wrzucił bombkę HC. Był on pierwszym gościem w Górze, który pomalował wagon towarowy”.
W 1999 roku powstała kolejna ekipa malująca graffiti: „SQC” (Sequel Crew), a później jako – „WNB” (We Not Broken). Była to najliczniejsza grupa w Górze, ponieważ zrzeszała ponad 10 osób. Jednak w rzeczywistości kilku członków tej grupy było odpowiedzialnych za malowanie graffiti. „Mad” jeden z członków „SQC” wspominał:
„Było nas trochę, ale wiesz, niby każdy był, ale parę osób było tylko zaangażowanych w malowanie. Niektórzy tylko po prostu świrowali pawiana. Jeden z członków kserował prace ze Ślizgu i za to go nie lubiliśmy. Z drugiej strony musiał zostać w ekipie, bo załatwiał farby do malowania”.
Miejscem spotkań grupy było najczęściej boisko Szkoły Podstawowej nr 3 (obecnie „Orlik”). W pobliżu tego miejsca powstało najwięcej prac tej załogi. Podczas trwania jednego z melanży członkowie tej ekipy wybrali się z farbami na górowskie PKP. Jeden z członków „SQC” wspomina:
„Poszliśmy malować wagon towarowy. Było nas kilku na tej akcji. Ktoś później ze znajomych mówił mi, że w Lesznie widział naszego wrzuta stojącego na torach. Jeden z członków naszego składu, widział nasze wypociny na stacji Mikołajów Wrocław. Była to srebrna praca. Pamiętam, że braliśmy mój rower, który oparliśmy o wagon, żeby móc na nim stanąć i malować. Mogło to być około 2000 roku”.
W roku 1999 nastąpił wielki „boom” na graffiti w Górze. Miasto od tego momentu znacząco zmieniło swój wygląd. Coraz rzadziej było można spotkać ścianę, która jeszcze nie została tknięta farbą w spreju. Wytagowane były klatki schodowe, budki telefoniczne, znaki drogowe, a w pokojach niektórych writerów znajdowało się naturalnie graffiti.
NUTA, sklep muzyczny, Street Terror , 2000 rok
W jednej z klatek schodowych na osiedlu Kazimierza, można było naliczyć kilkaset tagów wykonanych markerami. Tego roku powstało też kilka kolorowych, legalnych prac. Pod koniec 1999 roku przybyło kilka nowych ekip graffiti. Na osiedlu Kazimierza Wielkiego powstała kilkuosobowa ekipa „OSB”, której liderem był „EBS”, a mniej więcej rok później grupa „JGT” (Junior Ghost Time). Na Korczaka powstała ekipa „HD2 Crew”, później jako „ZSK” (Złoty Skład Korczak) i „KR” (Korczak Reprezent). Około 2000/2001 roku powstają kolejne: „ST” (Street Terror), w której skład weszli przeważnie byli członkowie ekipy „Haotic Clan” oraz „UT” (Underground Team), którego cześć członków założyła w późniejszym czasie dwuosobowy skład „TW” (Twoja Wyobraźnia). Na Piastowie powstała ekipa „CZB” (Chłopaki Z Bloku). Mniej więcej w tym samym czasie powstała też grupa „UCA” (Uliczka) w składzie: „KuŚ” oraz „CUK” i inne mało aktywne składy. Około 2002 roku malowaniem po ścianach zajmowały się „Truskawy”. Dwie dziewczyny: Ania i Karolina działały skromnie i krótko, ale to dzięki nim powstała pierwsza dziewczęca grupa malująca graffiti w Górze. Wszystkie wymienione grupy zazwyczaj koncentrowały się na malowaniu nielegalnych wrzutów i miały krótki żywot. W większości przypadków, członkowie woleli wydawać pieniądze na alkohol i narkotyki niż na farby w spreju.

Można stwierdzić, iż od 1999 do 2002 roku najaktywniejszymi writerami w mieście byli „Amok” i „Mak”. To oni byli odpowiedzialni za największą ilość produkcji w Górze. W 2001 „Amok” (później jako „Imho”) i „Mak” założyli ekipę „Vandal Shit”, która stała się dominującą ekipą w mieście. Od tego momentu nastąpił bardzo owocny okres w działalności tej grupy. Zimą w 2001 lub 2002 roku został pomalowany po raz pierwszy autobus na dworcu PKS w Górze. Osoba stróżująca, która nie dopilnowała swych obowiązków, ponoć straciła prace. Drugi autobus został pomalowany w Górze na obwodnicy, naprzeciwko „Drozda” w 2004 roku. Policja powiadomiona przez jednego z mieszkańców szukała sprawców, przesłuchiwała niektóre osoby, lecz bez żadnego rezultatu.

Pierwszy pomalowany autubus w Górze. 2001 lub 2002 rok
„Amok” oprócz malowania w Górze, zajmował się malowaniem graffiti w innych miastach. W Głogowie, można było znaleźć kilka jego sreber na ścianach. „Amok” był pierwszym writerem z Góry, który w innych miastach malował pociągi osobowe. Wykonał ponoć 8 prac na pociągach. Z tego co wiadomo, „Amok” odwiedził jardy w Głogowie i Rawiczu. ”ZMR” wspomina:
„Uczestniczyłem kiedyś w akcjach, które miały miejsce poza Górą. Pewnego razu wybrałem się z Amokiem do Głogowa, ażeby pomalować pociąg. Wtedy spotkaliśmy się z głogowskimi writerami przed akcją. Pod osłoną nocy Amok wykonał srebrnego panela, a chłopaki z Głogowa wrzucali kolorową pracę. Było spokojnie, nie było żadnego przypału. Akcja zakończona pełnym sukcesem. Jednak inaczej się potoczyły sprawy w Rawiczu. Pewnego dnia koleżanka z Góry podwiozła nas tam samochodem. Byliśmy na dworcu PKP wraz z puszkami, które miały zostać opróżnione na pociągu osobowym. Była noc. Gdy tylko zbliżyliśmy się do pociągu, okazało się że w naszą stronę niespodziewanie uderzyło światło halogenu. Zostaliśmy namierzeni przez Sokistów, którzy chcieli nas za wszelką cenę dorwać. Musieliśmy błyskawicznie uciekać z jardu, przez jakieś łąki, pola. Hardcore był wielki. Później, na nasze szczęście, zamknął się w odpowiednim momencie szlaban na przejeździe kolejowym. Został wstrzymany ruch samochodowy. Ostatnią deską ratunku dla nas okazał się stojący samochód ciężarowy Jelcz, na którego przyczepę potajemnie weszliśmy Nikt nas nie zauważył. Nie wiedzieliśmy w którą stronę ten samochód odbije, czy na Lubin czy na Górę. Jednak wyszło tak, że szczęśliwie znaleźliśmy się w swoim mieście. Akcja nieudana, ale dobre było to, że nas nie złapali.”
Graffiti na młynie w Górze, 2011 r.
Byli też inni writerzy, którzy snuli plany, by móc pomalować pociąg. Wielu jednak zrezygnowało z tego pomysłu ze względu na grożące, poważne konsekwencje prawne w wyniku „wpadki”. Amok wspominał tak:
„Mieliśmy malować w Rawiczu na pociągu wrzuty. Mój były ziomek, stanął przy samym pociągu i ze strachu nie mógł wykonać żadnej kreski. Miał niesamowitego pietra." 
Po „Amoku”, „Reim” był drugim writerem z Góry, który wrzucił kilka „hardcorowych” „paneli” na pociągach osobowych.W 2002 roku sensację w kręgach writerów wywołały 3 wrzuty, które powstały na dachach bloków mieszkalnych na ul Głogowskiej: „Sunie KIT” , „VS” i „Z.P.M.” „Kit” writer urodzony w Górze, ale mieszkający w Poznaniu wg niektórych pogłosek malował kolejki metra w różnych krajach Europy. Rok później na dachu bloku pojawił się „Reim”, który tak wspomina tamte wydarzenie:
„Weszliśmy do bloku. Musieliśmy być bardzo cicho, chodzić jak na paluszkach, żeby nikt nie mógł nas usłyszeć. Było to około północy. Weszliśmy na dach bloku. Miałem w plecaku puszki i patrzyliśmy co dookoła nas się dzieje. W sąsiadujących blokach, w niektórych oknach naprzeciw nas paliły się światła w pokojach. Byliśmy tym wystraszeni, że ktoś może nas zobaczyć. Ale jednak trzymaliśmy rękę na pulsie. Musieliśmy przeciągać żelazną drabinę z dachu na dach i spuścić ją potem, żeby móc się dostać do upragnionej ściany. Nieźle ważyła. Narobiliśmy przez to lekkiego hałasu. Jak to udało nam się zrobić, to przystąpiłem do malowania. Pamiętam, że na drugi dzień po akcji, spotkałem koleżankę w drodze do szkoły. Mówiła, że ktoś jej dach pomalował. Słyszała jakieś hałasy w nocy. Myślała że to coś u sąsiada się dzieje. Jednak myliła się...”
VS, ul Poznańska, 2001 lub 2002 rok
Writerzy zawsze cenili sobie akcje, które cechowały się wysokim stopniem ryzyka. Pierwszą „hardcorową” akcję, w 1999 roku przeprowadzili członkowie ekipy „BRS”. 

W nocy, z farbami w ręku uderzyli na ścianę komendy Policji w Górze, wykonując throw up – „Fuck The Police”. Nazajutrz okazał się on mało widoczny, gdyż ściana „wpiła” farbę. „Paw” zniesmaczony takim stanem rzeczy, nie wytrzymał i sprejem zaczął w biały dzień poprawiać throw up. Zaraz po tym rozpoczęto pościg za writerami, którzy nie zdołali uciec stróżom sprawiedliwości. Zostali odwiezieni policyjną „nyską” na komisariat. Wszyscy byli wówczas nieletni i po odbiór młodych writerów musieli zgłosić się rodzice. Jeden z przyłapanych wspomina:
„Jak nas przywieźli pod komisariat to grupa osób zainteresowanych zdarzeniem biła nam brawo, jak nas wyciągali z samochodu. Rodzice byli mocno zbulwersowani naszymi wybrykami.”
Większość osób, które malowały graffiti nigdy nie przepadała za policją. W tym celu, niektórzy przeprowadzali podobne akcje jak grupa „BRS”. Już „Amok” na ścianie budynku komisariatu chciał zrobić wrzuta, lecz został zauważony przez policjanta i musiał stamtąd uciekać. Furię w środowisku górowskich policjantów wywołał wulgarny napis: „K**Y” namalowanym na samochodzie policyjnym. Jeden z górowskich writerów wspomina:
„Z tyłu na Transicie ktoś namalował napis K**Y, a później górowscy policjanci jeździli cały dzień z tym napisem po mieście. Łach był niesamowity.”
Ul. Dworcowa. 2004 rok
Nasilające się zjawisko powodowało że górowscy policjanci prowadzili różne działania likwidujące zjawisko graffiti w mieście. Dla writerów poprzeczka podniosła się gdy coraz częściej wieczorami kontrolowano młodych ludzi. Przeprowadzano rewizje wszystkich, którzy w nocy wyglądali na osoby, które chcą coś przeskrobać. Nie zniechęciło to lokalnych writerów i działali w dalszym ciągu. 

Jedną z bardziej „hardcorowych” akcji wykonał „Imho”, który o godzinie 15, w biały dzień na głównym skrzyżowaniu ulic, na kamienicy zaczął malować srebrnego wrzuta „VS”. Praca została niedokończona, ze względu na to, że musiał on uciekać na widok zbliżającego się policjanta.

Góra 2011 r.
W 2001/2002 roku w mieście pojawiły się pierwsze „skrecze” na szybach (litery wyskrobane na szybach kamieniem). W przeciągu roku pojawiło się ich kilkadziesiąt. Ofiarą tego procederu padły nawet szyby na licznikach paliwowych, które znajdowały się na byłej stacji paliwowej „Mleczarni Demi” przy ulicy Podwale. Żarty skończyły się, gdy posypały się nazwiska osób mogących brać w tym udział. Problemy z policją miało wiele osób, które musiały zrezygnować z dalszej działalności ze względu na grożące im poważne konsekwencje prawne i finansowe. Czołowi górowscy writerzy musieli porzucić swoje hobby. „Mak” wspomina: 
„Góra to miasto konfidenckie. O wsypę tu bardzo łatwo. Policja wiedziała wszystko. Miałem zawiasy i wiedziałem, że już czekają na mnie policjanci, aż coś przeskrobię. Z tego względu musiałem zrezygnować z malowania”.
Po tych zdarzeniach w Górze działało już tylko kilka osób. „Imho” jesienią w 2002 roku wykonał najprawdopodobniej „TA” na daszku w pobliżu miejskiego targowiska.
Malowanie wrzuta „ROSEIM” na ścianie położonej przy trasie Stara Góra – Ryczeń. 
W mieście malował tylko „Reim” oraz ekipa „ZSK’a”, która zajmowała się później tylko tagowaniem miasta. Trwało to mniej więcej do końca 2004 roku. W 2005 roku oprócz tagów najprawdopodobniej nikt nie wykonał żadnego graffiti w Górze. Wielu osobom znudziło się graffiti, cześć osób z tego „wyrosła”. Modne stało się zażywanie narkotyków. Młodzi ludzie woleli spędzać czas przed komputerami, niż wieczorami biegać po mieście z farbami. Pod koniec 2006 na ścianie Zespołu Szkół Zawodowych pojawiła się praca „Reima” – „Zoro” . Powstały też inne prace. Wspominał Konrad: 
„Na szkole powstało srebro Zoro. Pamiętam że obok wrzuta był napis: Do pracy rodacy, do ręki farby!. Jakoś mnie tak ujął ten tekst i dzięki temu potem powstały nasze wrzuty. Czuliśmy się wtedy jakbyśmy mieli robić murala wysokiego na 3 metry w miejscu uczęszczanym często i gęsto przez ludzi. Ubraliśmy się w bluzy z kapturami, rękawiczki. Mieliśmy maski na twarze i działaliśmy”.
Od tamtej pory w mieście powstało niewiele prac. W lutym 2010 roku na bocznicy kolejowej PKP w Górze został pomalowany pierwszy srebrny „wholecar” i nagrany z tej okazji rapowy utwór – „akcja wholecar”. W późniejszym czasie powstało kilka „paneli” wykonanych na wagonach towarowych przez writerów z grupy „WCS”. W mieście różni ludzie dokonywali różnych prób malowania, lecz bez żadnego specjalnego efektu. 

Pierwszy pomalowany srebrny wholecar,PKP w Górze. 2009 r.
W mieście i w niektórych okolicznych wioskach powstawały napisy gloryfikujące piłkarski zespół Zagłębie Lubin. Z dużą intensywnością powstają także zwykłe napisy antypolicyjne JP (J*** Policje), CHWDP (C** w D*** Policji). Często zdarza się, że autorami tych podpisów są dzieci.

Obecnie w Górze działa kilkuosobowa grupa „WCS” (We Can’t Stop), założona w 2011 roku. Członkowie tej ekipy malują także poza Górą. Malowaniem graffiti zajmuje się „Femme” to writerka z Leszna, lecz kiedyś mieszkała w Górze. Na swoim koncie ma kilka produkcji namalowanych w swoim rodzinnym mieście. W Górze sporadycznie maluje jedna młoda dziewczyna, podpisująca się jako „en” lub „Nate”. Do malowania graffiti czasem powracają byli writerzy. W 2012 roku powstał dwuosobowy skład „ROSEIM”.

Graffiti także można było spotkać w wioskach w okolicy Góry takich jak: Sławęcice, Osetno, Niechlów, Kietlów, Chróścina i innych miejscowościach. Ofiarą graffiti padały najczęściej przystanki autobusowe. Pierwszą wiejską grupą ludzi, która „coś” malowała, była ekipa „2NK” z Naratowa. W jej skład wchodzili byli szkolni koledzy „Amoka”. Byli nimi „Emel” i „Ram”. Członkowie „2NK” brali udział w malowaniu np. „srebra”„SN3” na ul. Korczaka i w tagowaniu miasta. Niegdyś na budynku Zespołu Szkół można było dostrzec ich niedokończonego wrzuta – „2NK”. Oprócz tego byli ponoć autorami graffiti, które wykonali na szkole podstawowej w Naratowie.

Z każdym rokiem w Górze ubywa graffiti, ze względu na coraz częstsze remontowanie budynków. Nowe wrzuty na ścianach pojawiają się sporadycznie. „Moda” na malowanie zapewne raczej znów się nie powtórzy.

PKP  w Górze.2011 r.
Przez te wszystkie lata w Górze, w ruch graffiti było zaangażowanych kilkadziesiąt osób, które wykonały kilkaset wrzutów i tysiące tagów. Jedni niszczyli, tylko nieliczni zgłębiali kulturę graffiti. Dla większości, malowanie było krótkim epizodem w życiu, które dostarczało ogromnej ilości niezapomnianych emocji. Po latach część osób wyznaje, iż wstydzi się popełnionego wandalizmu. 

Tekst pochodzi z Kwartalnika Górowskiego, nr 37.